porno opowiadania:
– Nie idź tam – poprosił – Pojedz ze mną –
– Nie mogę, obiecałam a poza tym to moja przyjaciółka, nie mogę jej zrobić takiego świństwa –
– Przestań, zrozumie Ciebie, zresztą, nie chcę abyś tam szła…on na pewno będzie – nalegał.
– Nie, Monika zapewniała, że go nie zapraszała. Pójdę, posiedzę godzinkę albo dwie, zadzwonię po ciebie i wrócimy razem do domu –
– Martwię się –
Uśmiechnęła się czule do niego, przybliżyła, dała całusa i wysiadła z samochodu. Pomachała na pożegnanie i weszła do klatki.
W sumie to nie miała ochoty uczestniczyć w imprezie, nie miała ochoty patrzeć na fałszywe twarze znajomych….fałszywie współczujące jej.
Minęło już trochę czasu, od kiedy nie jest już z Nim, ona już pogodziła się, ale on nie za bardzo. W dalszym ciągu nękał ją telefonami, prosząc, a wręcz błagając aby wrócili do siebie, aby ona dała mu ostatnią szansę. Po tym co jej zrobił, przyrzekła sobie, że już nigdy do niego nie wróci. On był zły.
W tym czasie umawiała się z zupełnie innym osobowościowo facetem. Adama poznała w dość nietypowych okolicznościach….szła ulicą zapłakana, nie widząc niczego, a on, niczym rycerz w ślącej zbroi, w ostatniej chwili uratował ją przed nadjeżdżającą ciężarówką.
Zajął się nią, zababrał do siebie do domu, opatrzył rany i pomógł dojść do siebie. Kiedy usłyszał jej historię, sam zaczął płakać….jednego był pewien, bez cienia wątpliwości zabiłby jej byłego.
Stanęła pod drzwiami mieszkania, przez które było słychać śmiech, rozmowy, muzykę. Zadzwoniła.
– No, w końcu jesteś – usłyszała wesoły głos Moniki – Wchodź, wszyscy już są –
Przywitała się z przyjaciółką. Nieśmiało weszła dalej, przywitała się z ludźmi stojącymi w kuchni, w końcu dotarła do salonu, gdzie było najwięcej znajomych. Miała wrażenie, że jak tylko stanęła w drzwiach to ucichły wszelkie rozmowy, ale to tylko jej się wydawało.
Podeszłą do grupki osób, witając się. Przybiegła Monika, wciskając jej na siłę drinka.
Po jakimś czasie powoli zaczęła się rozluźniać, nie czuła się już jak ktoś obcy, normalnie rozmawiała, żartowała, śmiała się.
Nagle poczuła jak ją ktoś trącił, odwróciła się i zamarła. To był on, jej były, ten zły…poczuła nagle panikę, rozejrzała się po pokoju, ale nikt nie zauważył lub nie chciał zauważyć, że on, ten zły, stał przed nią.
– Nie myślałem, że przyjdziesz – powiedział.
– Właśnie już wychodzę – odstawiła szklankę i ruszyła do przedpokoju.
Nagle poczuła jak ją łapie za rękę, silny uścisk zablokował jej możliwość pójścia dalej, chciała się wyrwać, lecz przy każdym mocniejszym szarpnięciu, uścisk stawał się mocniejszy.
Pociągnął ją za sobą, weszli do jakiegoś pokoju, Zły przekręcił kluczyć w zamku.
– Porozmawiajmy – powiedział całkiem spokojnie, lecz ona czuła, że to tylko pozory z jego strony.
– Nie mamy o czym, możesz mnie wypuścić? –
– O nas, chce porozmawiać o nas….brakuje mi strasznie Ciebie, tęsknię za Tobą – zrobił krok w jej stronę.
– Ale ja nie tęsknię za Tobą, zresztą za czym mam tęsknić, za tym, jak mnie upokarzałeś, za tymi siniakami co zostawały jak mnie biłeś? –
– Przyrzekałem, że już nigdy więcej –
– Zawsze przyrzekałeś, za każdym razem jak mnie uderzyłeś, potem przyrzekałeś. Zrozum, ja nie chce tak żyć, mam dość –
Podeszła do drzwi, już chciała przekręcić kluczyk blokujący jej wyjście, kiedy poczuła silne uderzenie w tył głowy…zamroczyło ją. Odwróciła się i spojrzała na Złego, stał….wyglądał jak jakiś potwór, w oczach miał tyle nienawiści, dłonie zaciśnięte w pięści….te same dłonie, co dawały jej tyle rozkoszy, od jakiegoś czasu rozkosz zamieniły na potworny ból.
– Nie wyjdziesz stąd, będziesz moja, na zawsze – powiedział.
Następny cios, tym razem w twarz. Od razu pouczyła metaliczny smak krwi na ustach, chciała krzyknąć, coś zrobić, lecz Zły był szybszy, podskoczył do niej, szarpnął za włosy, następny cios, który powalił ją na podłogę. Przygniótł ją swym ciałem, zasłaniając usta rękę, tak aby stłumić jej krzyk.
– Prędzej Ciebie zabiję, niż pozwolę odejść –
Chciała się wyrwać, oswobodzić, lecz Zły był dużo cięższy do niej, dużo silniejszy. Poczuła kolejne ciosy na swojej twarzy. Po następnym zaczynało być już jej wszystko jedno, jej organizm przestał się bronić.
Związał jej ręce, zakneblował usta.
Paradoks….pomyślała sobie, w mieszkaniu znajduje się tylu ludzi, ale nikt nie jest w stanie mi pomóc. Poczuła dodatkowe ciosy, spuchnięta warga bolała niesamowicie. Musiała stracić przytomność, bo kiedy się ocknęła poczuła, że prawdopodobnie nie ma na sobie spodni. Poczuła jego dłonie na udach, te same dłonie, które wcześniej biły ja po twarzy, teraz też nie należały do delikatnych. Dotarły w końcu do jej różyczki, wtargnął w nią palcami, szybko, zdecydowanie, zabolało…nie była przygotowana do tego. Śmiał się szyderczo z jej bezsilności, kiedy chciała go zepchnąć z siebie, kpił kiedy miotała się w dzikim szale, aby chociaż uwolnić jedną rękę.
Usłyszała dźwięk rozpinanego rozporka, przestraszyła się na poważnie, w jej głowie przemknęła myśl, aby przypomnieć sobie coś przyjemnego, rozluźnić się, wtedy nie będzie aż tak boleć. Niestety, nie potrafiła, grymas bólu pokazał się na jej twarzy, kiedy Zły wszedł w nią jednym, gwałtownym ruchem.
Nagle drzwi do pokoju się otwarły, dziewczyna zwróciła głowę, stał w nich Adam. W rękach trzymał coś czarnego, po chwili zauważyła, że to broń.
– Już nigdy nikogo nie skrzywdzisz – powiedział i broń wystrzeliła potężny huk rozniósł się po mieszkaniu.
Zły spojrzał na nią.
– Zawsze będę Ciebie kochać – usłyszała.
Obudziła się przerażona, zlana zimnym potem, ze łzami w oczach. Spojrzała na miejsce obok gdzie spał mężczyzna, jej mężczyzna, jej Adam, ten sam jej Adam. Dotknęła go aby się upewnić, że to nie sen. Odetchnęła z ulgą. Jeszcze raz spojrzała na niego uśmiechając się. Spał tak słodko, niepokojony żadnymi złymi snami, pocałowała go i wstała.
Musiała ochłonąć, uspokoić szybkie bicie swojego serca. Poszła do kuchni. Wyciągnęła sok z lodówki i nalała go do szklanki. Wychodząc spojrzała na kalendarz…w czerwonym kółku zaznaczony był dzisiejszy dzień „urodziny Moni”. Wróciła się na chwilę, wzięła pisaka i natychmiast przekreśliła czerwone kółeczko.